Ponieważ poległem na trzecim odcinku Orville, gdzie mój umysł jednak potrzebuje trochę czasu, aby tą serię jakoś zaakceptować, wracam na Discovery, którą kojarzę głównie z zagrzybionego napędu, świata bez napędu warp, podróży w czasie i ziemskiej supremacji. W każdym razie tyle pozostało osadu wiedzy z tej serii.
No więc obejrzałem w końcu ten odcinek i jazda okrakiem na Discovery w trakcie podróży warp rozbawiła mnie do łez. Nie wiedziałem, że byle piasek uniemożliwia namierzenie osoby do transportu. Burza jonowa jest zrozumiała, ale trochę piasku? Biorąc uwagę ilość czasu poświęconego na związki, proponowałbym zmianę tytułu serii na Star Trek: Opera mydlana.